Partia Demokratyczna przed wyborami prezydenckimi w USA w 2020 r.: pierwsze przybliżenie
69 (1817)
27.05.2019
Nadchodzące prawybory Partii Demokratycznej będą bezprecedensowe, nie tylko ze względu na liczbę kandydatów rywalizujących o nominację, ale przede wszystkim z powodu głębokich zmian, które zachodzą wewnątrz partii. Co więcej, ze względu na dobrą koniunkturę gospodarczą za prezydentury Donalda Trumpa Demokratom będzie trudno rywalizować z nim w tym obszarze. W debacie wyborczej zwiększy się za to znaczenie innych tematów wewnętrznych oraz polityki zagranicznej.

Pierwsze prawyborcze głosowanie w Iowa odbędzie się dopiero w lutym 2020 r., zaś partyjna konwencja, w trakcie której wybrany zostanie nominat, jest zaplanowana na lipiec 2020 r. Niemniej swoje kampanie oficjalnie rozpoczęło już 24 kandydatów ubiegających się o nominację Partii Demokratycznej (PD). Na ocenę ich szans, a tym bardziej możliwości pokonania Donalda Trumpa w wyborach w listopadzie 2020 r. przez demokratycznego nominata, jest zbyt wcześnie. Jednak zarysowują się już ramy debaty wyborczej.

Sytuacja w partii po wyborach w 2016 r.

Od czasu ostatnich wyborów prezydenckich frakcja progresywna umocniła swoją pozycję i zagospodarowała nowy elektorat, skutecznie odróżniając się nie tylko od Donalda Trumpa, ale też od partyjnego establishmentu. Po wyborach połówkowych do Kongresu w 2018 r., w wyniku których Demokraci przejęli Izbę Reprezentantów (IR) po zdobyciu w niej 235 mandatów, aż 96 z nich zajmują politycy skrzydła progresywnego.

Wraz ze wzrostem znaczenia tej frakcji wyostrzyła się oś podziału wewnątrz PD. Postulaty  „progresywistów” dotyczą kwestii społecznych – organizacji państwowej służby zdrowia, zniesienia opłat i umorzenia długów związanych z edukacją czy wzrostu minimalnych wynagrodzeń. Ich program jest jednak znacznie szerszy i obejmuje także opodatkowanie osób najlepiej sytuowanych (zarabiających rocznie co najmniej 10 mln dol.), rozwiązanie Służby Imigracyjnej i Celnej (ICE) czy rezygnację z finansowania kampanii wyborczych przez korporacje.

Wzrost znaczenia frakcji progresywnej spowodował zdystansowanie się wielu demokratycznych polityków od prominentnych partyjnych działaczy. Kandydaci o niewielkiej rozpoznawalności dostrzegli szansę budowania silnego społecznego poparcia bez konieczności zabiegania o patronat establishmentu. Z tego powodu – oraz ze względu na kryzys przywództwa w PD utrzymujący się od wyborów w 2016 r. (przegranych przez Hillary Clinton) – liczba kandydatów w prawyborach jest tak duża. Wczesny początek kampanii może z kolei ułatwić pozyskiwanie niezbędnych funduszy oraz zatrudnienie doświadczonych pracowników sztabu wyborczego.

Spośród ubiegających się o nominację „progresywistami” są przede wszystkim Bernie Sanders – senator z Vermont i kontrkandydat Hillary Clinton w prawyborach w 2016 r., oraz Elizabeth Warren – senatorka z Massachusetts. Bliscy tej frakcji są także Kamala Harris – senatorka z Kalifornii, Beto O’Rourke – były przedstawiciel Teksasu w IR i Pete Buttigieg – burmistrz South Bend w Indianie. Jedynym kandydatem establishmentu PD jest świetnie rozpoznawalny Joe Biden, były wiceprezydent i wieloletni senator z Delaware. W pierwszych sondażach ma on wyraźną przewagę nad pozostałymi kandydatami, pomiędzy którymi rozkładają się głosy wyborców sympatyzujących z ruchem progresywnym.

Prawdopodobne tematy kampanii

Tematem zwyczajowo istotnym z perspektywy wyborczej są zagadnienia gospodarcze. Jednak dobre wyniki amerykańskiej gospodarki za prezydentury Trumpa – wzrost PKB o 2,3% w 2017 i 2,9% w 2018 r. – oraz najniższe od 50 lat bezrobocie pozostawiają Demokratom niewielkie pole do atakowania administracji bądź składania kontrpropozycji w tym obszarze. Dlatego debata skupi się wokół tematów aktualnie najbardziej istotnych dla wyborców PD. Są to przede wszystkim reforma służby zdrowia, ograniczenie dostępu do broni palnej i polityka imigracyjna. Istotnym elementem prawyborów będzie także kwestia zakończonego śledztwa specjalnego prokuratora Muellera i ewentualnego impeachmentu prezydenta. Choć impeachment jest mało prawdopodobny, niektórzy kandydaci opowiadają się za wszczęciem tej procedury, chcąc zyskać medialny rozgłos i próbując osłabić Trumpa.

Liczne grono rywalizujących o partyjną nominację sprawia, że już na wczesnym etapie starają się oni zróżnicować swoje poglądy i propozycje wyborcze. Sztaby muszą jednocześnie uwzględniać to, że duża szczegółowość składanych obietnic, skierowanych ku wyborcom PD, może zniechęcić tych wyborców niezależnych (niezarejestrowanych jako wyborcy PD bądź Republikanów), którzy w 2016 r. zagłosowali na Trumpa, oraz wyborców republikańskich niezadowolonych z jego prezydentury. Dlatego kandydaci mogą poszukiwać też nowych tematów kampanii, które nie stały się jeszcze osią politycznego sporu, włącznie z polityką zagraniczną.

Polityka zagraniczna w programach kandydatów

Walka kandydatów o zaistnienie w świadomości wyborców nie rozpoczęła się od przedstawienia szczegółowych planów dotyczących polityki zagranicznej, gdyż dla elektoratu jest ona mniej ważna niż liczne kwestie wewnętrzne. Jednak zmiany w PD wyznaczają ogólne ramy, w których będą się poruszać kandydaci podnoszący kwestie zagraniczne. Można się spodziewać, że program wyborczy będzie tworzony w oparciu o kierunek z założenia przeciwstawny do polityki realizowanej przez Trumpa. Świadczą o tym zapowiedzi „odwracania” niektórych jego decyzji, zdaniem kandydatów szkodliwych dla USA, jak wycofanie się z tzw. porozumienia nuklearnego z Iranem.

Kandydaci będą jednak przedstawiać różne propozycje, zależnie od tego, czy są częścią partyjnego establishmentu i za status quo uznają politykę końca prezydentury Obamy, czy też wywodzą się z frakcji progresywnej. Jej przedstawiciele przede wszystkim zrywają z wyraźnym podziałem na sprawy wewnętrzne i międzynarodowe, odnosząc koncepcje polityki zagranicznej do stanu państwa. Ponadto redefiniują podejście do sojuszy, przede wszystkim opierając je na wspólnych celach i wartościach. Sprzeciwiają się także znacznemu zaangażowaniu w interwencje zbrojne i siłowemu promowaniu demokracji, z czym wiążą się również postulaty zmniejszenia budżetu obronnego i przekierowania wydatków na wojsko.

Propozycje dotyczące dwustronnych relacji z Rosją nie powinny zmierzać ku złagodzeniu napięcia. Demokraci nadal przypisują Rosji odpowiedzialność za doprowadzenie do porażki Clinton, wskazując na dowody rosyjskiej ingerencji w wybory. Jeśli pojawią się propozycje zaostrzenia podejścia do Rosji, będą dotyczyły wyłącznie sfery politycznej.

Polityka wobec Chin skupia się na handlu i kwestiach gospodarczych, dlatego też wątpliwe, by Demokraci podjęli próby atakowania Trumpa w tym obszarze. Konieczność odpowiedzi na kradzież własności intelektualnej i nieuczciwe praktyki ChRL w relacjach handlowych jest zresztą przedmiotem ponadpartyjnej zgody. Koncepcje podobne do podejścia administracji Trumpa część kandydatów PD przedstawia również wobec stosunków gospodarczych z Unią Europejską. Może to sygnalizować wzrost tendencji izolacjonistycznych w PD.

Nie należy spodziewać się również, że kandydaci zarysują szerszy plan polityki wobec Bliskiego Wschodu jeszcze przed uzyskaniem nominacji. Wynika to nie tylko ze stopnia skomplikowania sytuacji w regionie, lecz również z napięcia w relacjach z Izraelem. W elektoracie PD – szczególnie wśród zwolenników frakcji progresywnej – znacząco spadło poparcie dla dotychczasowej polityki USA wobec Izraela. Uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela oraz izraelskiej suwerenności nad Wzgórzami Golan było krytykowane przez wielu polityków PD.

Perspektywy

Na program PD coraz większy wpływ ma frakcja progresywna, a zwycięstwo jej kandydata w prawyborach umocniłoby ten trend. Pewna reorientacja jest już jednak widoczna i wyraża się w planach utrzymania zreformowanego przez administrację Obamy systemu opieki medycznej, a w perspektywie – jego dalszej reformy w kierunku większej dostępności, przeciwdziałania zmianom klimatu oraz ochrony nielegalnych imigrantów i zwiększenia ich praw (m.in. do legalizacji ich pobytu).

Choć PD krytykowała zwiększanie przez Trumpa napięć z sojusznikami USA z NATO, postulowana przez niektórych polityków PD redukcja budżetu obronnego miałaby wyraźne przełożenie na operacyjne zaangażowanie wojsk USA poza granicami kraju. To mogłoby skutkować np. zmniejszonym udziałem wojsk amerykańskich we wspólnych ćwiczeniach z sojusznikami lub wycofaniem oddziałów rotujących, w tym do państw wschodniej flanki NATO. Obniżenie roli wojska w polityce zagranicznej przez przyszłą administrację mogłoby również przyczynić się do zmniejszenia politycznego znaczenia tych partnerów USA, którzy swoje relacje z nimi opierają na współpracy w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa.