Zmiany w retoryce nuklearnej Rosji
28 marca br. Dmitrij Pieskow, rzecznik prezydenta Władimira Putina, wykluczył użycie przez Rosję broni jądrowej podczas agresji przeciwko Ukrainie. Złagodzenie retoryki dotyczącej broni nuklearnej nie oznacza jednak, że Rosja przestanie posługiwać się groźbami jej użycia. Jej celem wciąż jest utrzymanie niepewności co do faktycznego progu jej zastosowania. O ile niebezpieczeństwo eskalacji nuklearnej byłoby realne w razie wybuchu konfliktu NATO–Rosja, takiego rozwoju sytuacji uniknąć chce nie tylko Sojusz, ale i Rosja. Jej groźby nie powinny powstrzymywać Zachodu od zwiększania dostaw broni dla Ukrainy i nakładania kolejnych sankcji.
Jak wypowiedź Pieskowa ma się do wcześniejszych gróźb Putina?
W wywiadzie dla telewizji PBS Pieskow stwierdził, że jakkolwiek zakończy się rosyjska inwazja przeciwko Ukrainie, nie będzie to powodem użycia przez Rosję broni jądrowej, i że nie jest ono rozważane. Podobnie jak w wypowiedzi na antenie stacji CNN 22 marca, odwołał się do dekretu Putina o podstawach polityki państwa w zakresie odstraszania jądrowego z 2020 r. Stwierdził, że dopuszcza ona użycie broni jądrowej wyłącznie w razie – niesprecyzowanego przez Pieskowa – zagrożenia dla przetrwania państwa, a „operacja specjalna” przeciwko Ukrainie nie ma z nim nic wspólnego.
Kłóci się to jednak ze słowami Putina. W wystąpieniu telewizyjnym w dniu rozpoczęcia inwazji (24 lutego br.) jako „egzystencjalne” zagrożenie dla Rosji określił on rozszerzenie NATO i współpracę wojskową jego członków z Ukrainą. Pieskow przypomniał, że Putin „ostrzegł” inne państwa przed „mieszaniem się” w konflikt, choć rzecznik Kremla zaprzeczał jakoby była to groźba użycia broni jądrowej. Putin jednak odnosił się wyraźnie właśnie do niej, grożąc wtedy państwom trzecim „konsekwencjami jakich nigdy nie doświadczyły” i chwaląc się potencjałem nuklearnym Rosji, a 27 lutego rozkazując postawienie sił jądrowych w stan „specjalnej gotowości bojowej”. Do broni nuklearnej nawiązywała również groźba Putina z 5 marca. Ostrzegł wówczas, że wprowadzenie „strefy zakazu lotów” nad Ukrainą doprowadzi do „katastrofalnych konsekwencji nie tylko dla Europy, ale i całego świata”.
Co o broni jądrowej powiedział Dmitrij Miedwiediew?
W wywiadzie dla agencji RIA Nowosti opublikowanym 26 marca wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przekonywał, że Rosja nikomu nie grozi i przypomniał o scenariuszach wymienionych w dekrecie o podstawach polityki państwa w zakresie odstraszania jądrowego, w których Rosja rezerwuje sobie prawo do użycia broni jądrowej. Wymienił: atak nuklearny na Rosję za pomocą rakiet (dekret wymienia już samo wystrzelenie przeciwko niej pocisków balistycznych) lub jakiekolwiek użycie broni jądrowej przeciwko Rosji i jej sojusznikom (dokument wymienia też inną broń masowego rażenia), uderzenie paraliżujące rosyjskie siły nuklearne, a także agresję z użyciem broni konwencjonalnej zagrażającą przetrwaniu rosyjskiego państwa.
Miedwiediew ocenił również, że podniesienie poziomu gotowości rosyjskich sił nuklearnych „ostudziło” zapędy Polski i innych amerykańskich sojuszników, gdyż USA nie zgodziły się na wprowadzenie strefy zakazu lotów nad Ukrainą i inne „głupie pomysły”. Argumentował ponadto, że napięcia między Rosją a USA i NATO są jeszcze gorsze niż podczas zimnej wojny. We wpisie w mediach społecznościowych z 23 marca Miedwiediew oskarżył USA o prowadzenie polityki nastawionej na podzielenie i zniszczenie Rosji. Zapewniał, że Rosja nie pozwoli, aby tak się stało, ale przestrzegł, że polityczna i gospodarcza destabilizacja Rosji (a zwłaszcza jej rozpad) zwiększyłaby ryzyko wojny jądrowej.
Skąd może wynikać złagodzenie i niejednoznaczność wypowiedzi Rosji o broni jądrowej?
Fakt, że Rosja nie posuwa się do bardziej bezpośrednich gróźb jądrowych niż te z początku inwazji, a nawet łagodzi retorykę, może wynikać z uznania przez nią ich głównego celu – odstraszenia NATO od interwencji zbrojnej po stronie Ukrainy – za zrealizowany. Rosyjskie groźby mogły mieć ograniczony wpływ na pozostałe formy wsparcia Zachodu dla Ukrainy. Nie powstrzymały nałożenia na Rosję dotkliwych sankcji ani zwiększenia dostaw uzbrojenia dla Ukrainy, choć mogły wpłynąć na ograniczenie rodzajów przekazywanych systemów. Rosja może kalkulować, że lepszym sposobem na skłonienie Zachodu do niepodejmowania dodatkowych działań jest obecnie stworzenie wrażenia deeskalacji. Złagodzenie retoryki nuklearnej zbiega się w czasie z deklarowanym przez Rosję ograniczeniem zakresu działań wojskowych na terytorium Ukrainy i żądań podczas rozmów pokojowych.
Wypowiedzi przedstawicieli Rosji i treść jej dokumentów strategicznych pozostawiają na tyle szerokie pole do interpretacji, że mogą służyć zarówno próbom zachowania przed światową opinią publiczną pozorów defensywnego postępowania, jak i kreowaniu niepewności co do faktycznego progu użycia broni jądrowej. W razie potrzeby pozwolą na uzasadnienie eskalacji gróźb. Dotyczy to zwłaszcza pojęcia „egzystencjalnego zagrożenia” w odniesieniu do Ukrainy i jej współpracy wojskowej z Zachodem. Znamienne jest też to, że Rosja oskarża Ukrainę o posiadanie broni chemicznej i biologicznej, których użycie według oficjalnej polityki FR może uzasadniać odpowiedź nuklearną.
Co może skłonić Rosję do nasilenia gróźb nuklearnych?
Eskalacja gróźb nuklearnych może przyjąć formę bezpośrednich wypowiedzi pod adresem państw NATO i (lub) Ukrainy oraz większych niż dotąd zmian w funkcjonowaniu rosyjskich sił jądrowych (np. w miejscach ich rozmieszczenia). Możliwe jest nasilenie takich gróźb w razie zapowiedzi lub rozpoczęcia dostaw dodatkowych i zaawansowanych rodzajów uzbrojenia dla Ukrainy. 29 marca br. ministerstwo obrony FR ostrzegło ogólnikowo, że zareaguje „odpowiednio” na dostawy myśliwców lub systemów obrony powietrznej. Do wzmożonej sygnalizacji nuklearnej FR może też dojść w razie zaostrzenia sankcji (były one przywoływane przez Putina, gdy ogłaszał podwyższenie gotowości sił nuklearnych). Wykonanie takich gróźb nie jest realne w obu przypadkach. Użycie siły , a tym bardziej broni nuklearnej, przeciwko państwom NATO byłoby sprzeczne z nadrzędnym celem rosyjskich gróźb jądrowych, jakim jest powstrzymanie Sojuszu od włączenia się w konflikt. Groziłoby też pogłębieniem gospodarczej izolacji Rosji.
Niewykluczone, że Putin sięgnie po groźbę ograniczonego użycia broni jądrowej w celu przymuszenia Ukrainy do szybkiego zakończenia konfliktu, choć taki atak jest mało prawdopodobny. Groziłby dotkliwymi skutkami ubocznymi dla wojsk i terytorium Rosji, a także zaostrzeniem międzynarodowej odpowiedzi na rosyjską agresję, w tym dodatkowymi sankcjami. Oznaczałby też całkowitą kompromitację rosyjskich sił konwencjonalnych. Mobilizacja dodatkowych wojsk i sygnały o ograniczeniu zakresu działań Rosji na Ukrainie wskazują na preferencję dla utrzymania nienuklearnego charakteru konfliktu.
Co to oznacza dla polityki odstraszania nuklearnego NATO?
Szkodliwe dla NATO byłoby dojście przez Rosję do wniosku, że jej nuklearne groźby mogą sparaliżować reakcję Sojuszu w razie ataku na jego członka. Decyzja o niepodejmowaniu przez NATO interwencji po stronie Ukrainy została podjęta jeszcze przed rosyjską inwazją i wynikała przede wszystkim z faktu, że Ukraina nie należy do Sojuszu, choć rolę odgrywały również obawy przed eskalacją konfliktu z Rosją do wojny nuklearnej. Sojusznicy mają znacznie większy interes w obronie członków NATO. Atakując ich, Rosja podejmowałaby nieporównywalnie większe ryzyko niż w przypadku agresji przeciwko nieobjętej gwarancjami art. 5 Ukrainie. Przypomnienie o tym Rosji może wymagać silniejszej niż dotąd komunikacji w sprawach nuklearnych ze strony NATO i jego członków, np. w przygotowywanej obecnie nowej koncepcji strategicznej Sojuszu. Adresatem takiej komunikacji powinna być nie tylko Rosja, ale i społeczeństwa państw Sojuszu, gdyż obok rządów są one adresatem rosyjskich gróźb.
Państwa NATO nie powinny jednocześnie obawiać się jądrowej odpowiedzi Rosji na zwiększanie skali i zakresu dostaw broni dla Ukrainy oraz zaostrzanie sankcji. O ile Rosja może grozić odwetem za takie działania, o tyle jego realizacja kłóciłaby się z jej dążeniem do niewciągania NATO w trwający konflikt. W przypadku państw wschodniej flanki, w tym Polski, ważnym instrumentem przypominania Rosji o ryzyku związanym z jej ewentualnymi agresywnymi działaniami jest zwiększona obecność wojsk USA i innych sojuszników.