Szczyt Kim–Trump: bez przełomu w Hanoi
Jakie były okoliczności szczytu?
Było to drugie spotkanie Kim Dzong Una z Donaldem Trumpem, po szczycie w Singapurze w czerwcu ub.r. Tamto spotkanie zakończyło się ogólnikowymi deklaracjami woli poprawy stosunków dwustronnych, denuklearyzacji i budowy „trwałego pokoju” na Półwyspie Koreańskim. W ciągu kolejnych ośmiu miesięcy stronom nie udało się poczynić postępów w negocjacjach na rzecz doprecyzowania i wdrożenia porozumienia z Singapuru. W ostatnich tygodniach doszło do większej częstotliwości spotkań roboczych, po tym jak w przemówieniu noworocznym Kim potwierdził wolę rozmów z Trumpem, a amerykański prezydent w orędziu o stanie państwa ogłosił termin szczytu z przywódcą KRLD. W ramach przygotowań do szczytu w Hanoi odbyła się również wizyta Kima w Chinach.
Co wiadomo o oczekiwaniach stron?
USA chciały, by ich obserwatorzy uzyskali dostęp do wszystkich instalacji w ośrodku nuklearnym Jongbjon oraz do pozostałych miejsc związanych z rozwojem programu nuklearnego KRLD. W zamian były gotowe na stopniowe złagodzenie nałożonych na nią sankcji Korea Płn. zapewne była skłonna udostępnić jedynie wybrane instalacje w Jongbjon i sformalizować na poziomie międzynarodowym ogłoszone w kwietniu 2018 r. moratorium na testy nuklearne i rakietowe dalekiego zasięgu. W zamian oczekiwała zniesienia znacznej części sankcji, zwłaszcza tych przyjętych przez RB ONZ po 2016 r. Niewykluczone, że rozmawiano także o przyjęciu deklaracji o zakończeniu wojny czy ustanowieniu biura łącznikowego USA w Pjongjangu.
O czym świadczy wynik rozmów?
Różnice stanowisk w kwestiach denuklearyzacji i złagodzenia sankcji nadal są bardzo duże. Nie zdołali ich przezwyciężyć nawet przywódcy. Problemem pozostaje brak definicji denuklearyzacji, szczegółów weryfikacji i harmonogramu. Administracja Trumpa nie godzi się jak dotąd na ograniczone porozumienie w kwestii nuklearnej. USA mogły błędnie założyć, że KRLD znajduje się pod dostateczną presją, aby pójść na poważne ustępstwa w kwestii nuklearnej w zamian za znoszenie sankcji i umożliwienie jej rozwoju gospodarczego. Z kolei KRLD błędnie założyła, że Trump zgodzi się na złagodzenie sankcji w zamian za ograniczone działania na rzecz denuklearyzacji, by ogłosić sukces swojej polityki zagranicznej. Dlatego obie strony zdecydowały się na zorganizowanie szczytu pomimo braku uprzednich uzgodnień na szczeblu roboczym.
Jakie będą dalsze kroki USA i KRLD?
USA zapowiedziały gotowość do dalszych rozmów, ale bez sprecyzowania, na jakim szczeblu. Władze Korei Płn. zaznaczają, że Kim i Trump mieli wyrazić nadzieję na kolejne spotkanie w nieustalonym terminie – takiej informacji nie potwierdzają jednak Stany Zjednoczone. Brak sukcesu w Hanoi może osłabić osobiste zaangażowanie prezydenta Trumpa w dialog z KRLD. Możliwe są kolejne spotkania na poziomie roboczym, ale nie wiadomo, jaka będzie ich skuteczność. KRLD przyjęła po szczycie postawę koncyliacyjną. Utrzymanie rozmów z USA jest w jej interesie, bez względu na ich szczebel. Postrzega je jako narzędzie budowy zaufania w stosunkach dwustronnych.
Co oznacza rezultat szczytu dla dialogu międzykoreańskiego?
Brak postępu w rozmowach USA–KRLD jest niekorzystny dla administracji prezydenta Korei Płd. Moon Jae-ina. Podtrzymanie sankcji uniemożliwia współpracę gospodarczą między Koreami, na czym zależy Moonowi. Sytuacja zapewne skłoni Republikę Korei do zintensyfikowania dialogu międzykoreańskiego. Po szczycie w Hanoi Trump miał zapewnić Moona, że USA są otwarte na dalszy dialog z KRLD i liczą na wsparcie Korei Płd. Byłaby to sytuacja analogiczna do tej z maja ub.r., gdy po sugerowanym przez Trumpa anulowaniu szczytu w Singapurze Moon spotkał się z Kimem. Prawdopodobnie Moon będzie dążył do czwartego za jego kadencji szczytu międzykoreańskiego, tym razem w Seulu. Miałoby to pokazać, że dialog nadal jest najistotniejszym czynnikiem zmian na Półwyspie i Korea Płd. odgrywa kluczową rolę w tej kwestii.