Komentarz PISM: Konserwatyści bez samodzielnej większości po wyborach w Wielkiej Brytanii
12.06.2017
Przyspieszone wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii wygrała Partia Konserwatywna. Straciła jednak bezwzględną większość w Izbie Gmin, którą miała od 2015 r. Aby stworzyć rząd, premier Theresa May będzie potrzebowała wsparcia północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistów (DUP).

Na co liczyła Theresa May, ogłaszając przyspieszone wybory?

May ogłaszała decyzję o przyspieszonych wyborach w chwili, gdy sondaże dawały Partii Konserwatywnej ponad 40% poparcia i ok. 20 pkt. proc. przewagi nad laburzystami. May chciała wykorzystać słabość opozycji, by wzmocnić swój stan posiadania w Izbie Gmin, a jednocześnie zmarginalizować przeciwników politycznych we własnej partii. Miało to zapewnić jej gabinetowi stabilną większość przed rozmowami z UE. Strategia May się nie powiodła – konserwatyści zamiast wzmocnić swoją pozycję w parlamencie, osłabili ją (zdobyli 318 mandatów, o 13 mniej niż w 2015 r.). Z kolei Partia Pracy z 262 mandatami uzyskała najlepszy wynik od 2005 r. Torysi wygrali, ale May poniosła porażkę. Większość Brytyjczyków oczekuje, że premier ustąpi ze stanowiska. Przywództwo May jest też kwestionowane w samej partii.

Kto stworzy rząd?

Żadna z partii nie zdobyła samodzielnej większości w Izbie Gmin (326 mandatów), co oznacza tzw. zawieszony parlament. W tej sytuacji pierwszeństwo w utworzeniu rządu ma dotychczasowa premier. Jeśli jej się nie uda, inicjatywa przejdzie na stronę opozycji. May już zapowiedziała, że podejmie próbę współpracy z Demokratyczną Partią Unionistów, która dysponuje 10 mandatami. Porozumienie z DUP powinno wprawdzie umożliwić rządowi May uzyskanie zaufania w Izbie Gmin, jednak będzie ono tak kruche, że rządowi będzie trudno przeprowadzić jakąkolwiek legislację bez wsparcia choćby części opozycji. Współpraca konserwatystów i DUP może napotkać wiele barier, tak jak i wysiłki May, by zdobyć poparcie innych ugrupowań. W obliczu tych wyzwań niewykluczone są kolejne przyspieszone wybory na Wyspach.

Co wpłynęło na słaby wynik konserwatystów?

Wbrew oczekiwaniom Brexit nie był głównym tematem kampanii. Uwaga wyborców skupiła się na sprawach wewnętrznych, przede wszystkim socjalnych. Lider laburzystów Jeremy Corbyn prezentował się w tym obszarze szczególnie przekonująco (po wyborach 67% Brytyjczyków deklarowało, że Corbyn wypadł w kampanii lepiej niż May). Socjalny program laburzystów przekonał krytyków cięć budżetowych, które dotknęły w ostatnich latach m.in. sektory ochrony zdrowia i edukacji. Premier May zaszkodził kontrowersyjny pomysł „podatku od demencji”, z którego – wobec ostrej krytyki – próbowała się wycofać, co tylko podkopało jej wizerunek jako silnego lidera. Nie bez znaczenia pozostały zamachy terrorystyczne, po których wytykano May przeprowadzenie cięć w policji, gdy była ministrem spraw wewnętrznych.

Jak wynik wyborów wpłynie na negocjacje w sprawie Brexitu?

Powyborczy chaos w Wielkiej Brytanii może zaburzyć harmonogram negocjacji z UE, a w najgorszym scenariuszu uniemożliwić wypracowanie porozumienia o wyjściu. Aby tego uniknąć, May może podjąć próbę współpracy z opozycją, co z kolei wymusi złagodzenie brytyjskiego stanowiska w sprawie Brexitu. W powyborczym komentarzu brytyjski minister ds. Brexitu David Davis sugerował, że wynik wyborów jest do tego przesłanką. Podobne sygnały płynęły też z Brukseli. Scenariusz łagodnego Brexitu europejscy liderzy przyjęliby zresztą z optymizmem, UE zależy bowiem na utrzymaniu bliskich związków gospodarczych z Wielką Brytanią. W obliczu opóźnień w procesie negocjacji prawdopodobny staje się scenariusz wypracowania porozumienia przejściowego regulującego relacje między UE a Wielką Brytanią po Brexicie.