Długie, gorące lato w Bułgarii - Dariusz Kałan komentuje protesty
05.07.2013, 00:00
05.07.2013, 00:00
Trwające od 14 czerwca br. masowe demonstracje uliczne są kontynuacją największego w okresie transformacji kryzysu społeczno-politycznego w Bułgarii. Letnie wystąpienia wybuchły po nominacji oskarżanego o korupcję magnata medialnego Deliana Peewskiego na szefa Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (DANS).
fot.Reuters
Trwające od 14 czerwca br. masowe demonstracje uliczne są kontynuacją największego w okresie transformacji kryzysu społeczno-politycznego w Bułgarii. Letnie wystąpienia wybuchły po nominacji oskarżanego o korupcję magnata medialnego Deliana Peewskiego na szefa Państwowej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (DANS), jednak z haseł demonstrantów wynika, że kieruje nimi niezadowolenie z całej sytuacji gospodarczej i politycznej w kraju. Mimo upalnej pogody protesty gromadzą po ok. 10-15 tysięcy ludzi, którzy regularnie zbierają się na Placu Niepodległości w Sofii i przed budynkami rządowymi. Mniejsze wystąpienia odbywają się także w Burgas, Płowdiwie, Warnie i kilku innych miastach.


1.Letnie protesty należy traktować jako przedłużenie wystąpień z początku br, które w lutym doprowadziły do dymisji centroprawicowego rządu Bojka Borisowa. Iskrą, która wówczas wywołała rozruchy, była podwyżka cen energii elektrycznej, jednak demonstracje szybko nabrały charakteru antysystemowego, stając się wyrazem sprzeciwu wobec elit politycznych i uruchamiając niezadowolenie różnych grup zawodowych (np. strajk lekarzy i bunt studentów). Frustracja społeczna była tak duża, że w wielu przypadkach przybrała postać samospaleń i fizycznych ataków na polityków. Tak wysoki poziom niezadowolenia można tłumaczyć dwoma czynnikami. Po pierwsze, kluczowe znaczenie mają kłopoty bułgarskiej gospodarki, która od lat pogrążona jest w recesji. Skutkiem spowolnienia jest z kolei rosnące bezrobocie (12,4% w marcu 2013 r., w tym 28,3% wśród osób poniżej 25. roku życia) i najniższy w UE poziom zamożności. Drugim impulsem mobilizującym wystąpienia jest niska jakość elit politycznych. Nieufność wobec nich jest uzasadniona problemami z przejrzystością ich działań, które znajdują odzwierciedlenie w międzynarodowych statystykach: w indeksie Transparency International Bułgaria jest obok Grecji najbardziej skorumpowanym krajem UE (zajmuje 75. miejsce), a według Reporterów bez Granic ma największe w Unii problemy z wolnością mediów (w ciągu pięciu lat spadła z 38. na 87. pozycję).

2.Istotną przyczyną drugiej fali protestów jest także zachowanie nowych władz. Po majowych przyspieszonych wyborach parlamentarnych Bułgarska Partia Socjalistyczna wraz z reprezentującym interesy mniejszości tureckiej Ruchem na rzecz Praw i Wolności oraz cichym wsparciem nacjonalistycznej Ataki sformowała rząd, na którego czele stanął bezpartyjny ekonomista Płamen Oreszarski. Mimo retoryki ukierunkowanej na odbudowę stabilizacji w kraju, rozstrzygnięcia personalne oraz sposób podejmowania decyzji przez nowy gabinet świadczą o tym, że lewica nie potrafiła wyciągnąć wniosków z pierwszej fali demonstracji. Do rządu weszli bowiem oligarchowie oraz ludzie z kryminalną przeszłością. Wątpliwości budzi również rola premiera Oreszarskiego: jego realne wpływy są ograniczone, a krajem tak naprawdę kieruje „z tylnego siedzenia” przewodniczący socjalistów Sergej Staniszew. Lewica, która – gdyby jej liderzy zachowywali się bardziej odpowiedzialnie – mogła zostać beneficjentem protestów, nie tylko zmarnowała szansę na przywrócenie porządku w kraju, ale jeszcze bardziej zaogniła sytuację. Poczucie oszukania przez elity stało się kluczowym sloganem organizującym drugą falę wystąpień.

3.W porównaniu z pierwszą falą charakterystyczna jest większa świadomość polityczna demonstrantów, którzy w swoich żądaniach podnoszą kwestię premiującej wielkie ugrupowania ordynacji wyborczej. W pierwszej połowie roku fenomen oburzonych nie został politycznie zagospodarowany głównie ze względu na to, że ich liderzy mieli za mało czasu na uformowanie wspólnej platformy. Zadania nie ułatwiły im też spory wewnętrzne oraz znowelizowane prawo wyborcze, które zwiększyło próg finansowy przy rejestracji nowych partii. Teraz jednak – także z tego powodu, że protesty zaczęła popierać klasa średnia i wielu intelektualistów – coraz częściej pojawia się postulat wypracowania pozytywnego programu. Gdyby na bazie społecznego niezadowolenia udało się stworzyć jakieś trwałe formy ruchów politycznych, ich szanse na przejęcie władzy po kolejnych wyborach byłyby dosyć duże. W Bułgarii istnieje bowiem nie tylko oczekiwanie społeczne na zmianę modelu społeczno-politycznego, ale również silna tradycja nowych partii. Dwukrotnie – w 2001 i 2009 r. – wybory wygrywało ugrupowanie założone niedługo wcześniej na fali rozczarowania rządzącymi. Niemniej jednak skuteczność rządów takich formacji jest jeszcze trudna do oceny: środowiska biorące udział w demonstracjach są zróżnicowane, a ich oczekiwania gospodarcze mogą okazać się sprzeczne.

4.Dla protestantów kluczowa jest nowelizacja ordynacji wyborczej oraz doprowadzenie do drugich z rzędu przyspieszonych wyborów parlamentarnych. Dla wielu młodych, ambitnych liderów protestu, którzy –  podobnie jak ich arabscy odpowiednicy – mobilizowali się przez media społecznościowe, byłaby to szansa na przełamanie hermetycznych barier oddzielających od lat zamknięty świat polityki od społeczeństwa. Z kolei rząd celowo przedłuża rozmowy, licząc na to, że latem wystąpienia osłabną. Jednak wydaje się, że determinacja demonstrantów jest tak duża, że – jeśli bułgarskie elity nie zaczną traktować poważnie żądań ulicy – mogą one przybrać jawnie konfrontacyjny, brutalny charakter. Byłoby to bardzo niekorzystne nie tylko ze względu na ład wewnętrzny kraju, ale także na interesy międzynarodowe Bułgarii (związane np. ze staraniami o przyjęcie do strefy Schengen czy decyzjami o charakterze strategicznym dot. bezpieczeństwa energetycznego). Obecny kryzys podważa również silną pozycję Staniszewa – przewodniczącego Partii Europejskich Socjalistów – w Parlamencie Europejskim. Politycznym beneficjentem protestów może z kolei zostać prezydent Rosen Plewnelijew (związany z centroprawicą), który od początku wykazuje najbardziej kompromisową postawę wobec demonstracji.