Tygodnik PISM: Globalne Południe, nr 1/2025
Co tydzień analizujemy wydarzenia i procesy, które kształtują Globalne Południe. Dziś:
- Radykalne cięcia pomocy USA i państw zachodnich
- Były prezydent Filipin Rodrigo Duterte wydany Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu pod zarzutami zbrodni przeciw ludzkości
- Przemoc w syryjskiej Latakii najpoważniejszym wyzwaniem dla rządu Ahmada asz-Szary
- Koniec jednej z najdłuższych wojen Afryki – konfliktu w senegalskiej prowincji Casamance
- Zwrot Szanghajskiej Organizacji Współpracy w stronę Globalnego Południa
- Turecka akcja pomocy Palestyńczykom podczas ramadanu

Departament Stanu USA ogłosił 10 marca anulowanie 83% kontraktów na pomoc rozwojową realizowanych przez Agencję Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID). Razem z cięciami budżetów pomocowych w Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech oznacza to zwiększenie problemów rozwojowych w państwach Globalnego Południa i dalsze pogorszenie tam wizerunku Zachodu.
Decyzja administracji amerykańskiej kończy przegląd pomocy rozwojowej ogłoszony przez prezydenta Trumpa 20 stycznia i oznacza anulowanie 5,2 tys. z 6,2 tys. projektów USAID. W radykalny sposób ogranicza to wsparcie udzielane przez USA – dotąd największego światowego donatora. Spowoduje zmniejszenie finansowania działalności organizacji międzynarodowych i tysięcy organizacji pozarządowych dostarczających pomoc do milionów ludzi na całym świecie. Radykalny krok USA jest najpoważniejszym w serii cięć budżetów pomocowych głównych donatorów europejskich. Przykładowo Niemcy zmniejszyły wydatki na pomoc w 2024 r. o 21% (8 mld dol.), Francja – w 2025 r. o 12% (prawie o 2 mld dol.), a Wielka Brytania po cięciach o 9% w 2024 r. (2 mld dol.) w lutym zapowiedziała dalsze ograniczenia ODA z 0,5% PKB do 0,3% PKB w 2027 r., tłumacząc to potrzebą przekierowania wydatków na obronność. Działania te powodują egzystencjalny kryzys systemu współpracy rozwojowej i niweczą szanse na realizację celów zrównoważonego rozwoju w krajach Globalnego Południa. Podważają zaufanie do państw Zachodu jako solidarnych partnerów, ułatwiając zwiększanie tam wpływów krajom takim jak Chiny czy Rosja. Rodzą też konieczność fundamentalnej reformy systemu finansowania pomocy rozwojowej i humanitarnej.
Filipiny 11 marca aresztowały, a już 12 marca dostarczyły do siedziby Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze ich byłego prezydenta, Rodrigo Duterte. Jest on podejrzewany o popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości w związku z brutalną kampanią antynarkotykową, którą prowadził w latach 2011–2019 jako burmistrz miasta Davao, a potem prezydent państwa. To pierwszy azjatycki przywódca ujęty przez MTK.
Mimo że Filipiny opuściły Trybunał w trakcie kadencji Duterte, obecna administracja prezydenta Ferdinanda Marcosa Jr. postanowiła go wydać, wskazując, że w świetle statutu rzymskiego MTK miała obowiązek współpracy w stosunku do zbrodni popełnionych w czasie, gdy Filipiny były jego stroną. W ten sposób prezydent pozbył się głównego przeciwnika politycznego i lidera dynastii odgrywającej w ostatnich latach dużą rolę w życiu politycznym kraju. To kolejny cios w polityczne znaczenie tej rodziny, po tym jak 5 lutego niższa izba parlamentu Filipin przegłosowała impeachment córki byłego prezydenta, Sary Duterte, obecnie wiceprezydent kraju, czekającej teraz na głosowanie drugiej izby – filipińskiego Senatu. Może to negatywnie wpłynąć na wyniki zwolenników Duterte w tzw. wyborach połówkowych do parlamentu w maju. Sprawa może zaognić już napięte stosunki między administracją Marcosa a Chinami, które miały dobre relacje z byłym prezydentem i skrytykowały wydanie go Trybunałowi. USA mogłyby nałożyć sankcje na osoby zaangażowane w ujęcie Duterte, ale jest to mało realne z uwagi na prochińską politykę, jaką prowadził.
6 marca byli żołnierze reżimu Baszara al-Asada wszczęli operację odwetową, która nosiła znamiona próby zamachu stanu w syryjskiej Latakii. W konsekwencji doszło do eskalacji przemocy, masakry ludności alawickiej i zabójstwa ok. 150 członków nowych sił bezpieczeństwa.
Do eskalacji w Latakii doszło wskutek wciąż niepełnej kontroli nowych władz nad państwem oraz uznawania przez część społeczeństwa mniejszości alawickiej za współwinnych zbrodni poprzedniego reżimu. Te same nastroje były tłem incydentów przemocy od upadku Asada w grudniu. Bezczynność nowych władz wobec ich sprawców wykorzystali lojaliści Asada, a także Iran i Rosja, do podburzenia społeczności alawickiej, czego efektem było porwanie i zabicie kilkudziesięciu przedstawicieli służb bezpieczeństwa patrolujących Latakię 6 i 7 marca. Wspierające nowy rząd oraz protureckie ugrupowania dokonały odwetu, w którym zginęło ok. 1000 osób. Wydarzenia te stanowią najpoważniejsze wyzwanie od objęcia władzy w Syrii przez nowy rząd, jednak przychylna mu reakcja społeczeństwa (także wśród alawitów), ograniczenie przemocy po rozmieszczeniu wojsk w Latakii i powołanie komisji mającej zbadać okoliczności wydarzeń wskazują, że próby podważenia jego legitymacji nie powiodły się. Uspokojeniu nastrojów sprzyjają nowe porozumienia rządu z ugrupowaniami kurdyjskimi i druzyjskimi, które podkreśliły akceptację dla procesu syryjskiej transformacji pod nowymi władzami.
W lutym br. władze senegalskie zawarły historyczny pokój z separatystycznym Ruchem Demokratycznych Sił Casamance (MFDC), partyzantką, która od 1982 r. prowadziła wojnę o niepodległość regionu położonego na południu Senegalu. Rolę mediatora odegrał prezydent sąsiedniej Gwinei Bissau, Umaro Sissoco Embaló.
Choć działania w kierunku zakończenia wojny prowadził już poprzedni prezydent Senegalu, Macky Sall (w maju 2023 r. 250 partyzantów złożyło broń), to doprowadzenie tego procesu do końca zapisze się jako sukces obecnej ekipy rządzącej: prezydenta Bassirou Diomaye Faye i premiera Ousmane’a Sonko. Ten drugi do niedawna był burmistrzem Ziguinchor, stolicy regionu Casamance, z którego pochodzi i gdzie jego ugrupowanie PASTEF uzyskało w ubiegłorocznych wyborach bardzo wysoki wynik, co pomogło mu wygrać w skali kraju. Utrwalenie pokoju będzie możliwe, jeśli region odczuje poprawę poziomu życia (głównym powodem pojawienia się w nim zbrojnej opozycji była – oprócz kwestii etnicznych – jego marginalizacja gospodarcza). Choć działania wojenne w ostatnich latach nie były intensywne, problemem pozostaje rozminowanie obszarów historycznie nimi objętych i doprowadzenie do złożenia broni przez ostatnią frakcję zbrojną w regionie, Front Północny, liczącą dziś mniej niż 100 bojowników.
Minister spraw zagranicznych ChRL Wang Yi podkreślił podczas sesji parlamentu 7 marca znaczenie Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SOW) jako platformy kooperacji Chin z państwami tzw. Globalnego Południa. Ewolucja SOW w tym kierunku może zostać potwierdzona w trakcie tegorocznego szczytu organizacji w chińskim Tianjin.
Dla Chin główną platformą współpracy z państwami rozwijającymi się pozostaje cały czas BRICS, grupa o najbardziej „antyzachodnim” nastawieniu i potencjale konsolidacji państw wspierających chińskie propozycje zmiany ładu międzynarodowego. Znaczenia nabiera SOW (skupiająca 26 państw członkowskich) jako organizacja międzynarodowa, której sekretarzem generalnym jest od 2022 r. Chińczyk, oraz skupiająca się głównie na współpracy w kwestiach bezpieczeństwa. Zarówno w BRICS, jak i w SOW państwa są na tyle zróżnicowane, że trudno o efektywność kooperacji, co w optyce Chin ułatwia wywieranie na nie wpływu i realizację własnych celów, także we współpracy z Rosją. Akcentowanie stabilizacji sytuacji międzynarodowej, głównie na rzecz rozwoju gospodarczego i dobrobytu państw rozwijających się, to istotny element retoryki ChRL w opozycji do USA, także jako część chińskiego stanowiska w odniesieniu do wojny na Ukrainie.
Turcja zainicjowała akcję humanitarną „Ręka w rękę dla Gazy”. Kampania jest realizowana przez Agencję ds. Zarządzania Katastrofami i Kryzysami (AFAD) i będzie prowadzona podczas muzułmańskiego świętego miesiąca ramadan.
Kampania pomocowa wpisuje się w zaangażowanie Turcji na rzecz sprawy palestyńskiej, co jest jedną ze sztandarowych polityk rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Działania te służą budowie wizerunku Turcji jako rzecznika Palestyny na Bliskim Wschodzie. Według danych tureckiego MSW w toku bieżącego konfliktu w Strefie Gazy Turcja dostarczyła tam 96 tys. ton pomocy humanitarnej, założyła 8 szpitali polowych i wysłała 53 karetki pogotowia. W przeciwieństwie do państw europejskich nie uznaje Hamasu za organizację terrorystyczną, lecz uważa go za grupę narodowowyzwoleńczą. Doprowadziło to do intensyfikacji politycznego konfliktu Turcji z Izraelem, a także będzie negatywnie oddziaływać na relacje tureckich decydentów z administracją Donalda Trumpa, która wyraża jednoznaczne poparcie dla izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu. Nie należy się spodziewać, że strona turecka zaprzestanie politycznego wspierania Hamasu. Jednocześnie tureccy rządzący będą dążyć do odgrywania roli mediatora w konflikcie.
O tureckiej polityce wobec Palestyny pisał Michał Wojnarowicz |