Tygodnik PISM: Amerykański, nr 3/2025

3
11.04.2025

Co tydzień analizujemy wydarzenia i procesy, które mają wpływ na politykę państw obu Ameryk. Dziś:

  • Zbliżające się uruchomienie pierwszego terminalu LNG w Kanadzie
  • Masowe protesty w USA przeciwko polityce administracji Donalda Trumpa
  • Pierwsza wizyta sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych w Azji
  • Kontrowersyjne dymisje związane z bezpieczeństwem narodowym USA
  • IX szczyt CELAC w Hondurasie

Pierwszy eksportowy terminal gazu skroplonego w Kanadzie (Canada LNG w Kitimat w Kolumbii Brytyjskiej) wszedł na początku kwietnia w ostatnią fazę rozruchu, czyli schładzania, co pozwoli na rozpoczęcie dostaw surowca w połowie br. Prognozowana produkcja 14 mln ton LNG rocznie (ok. 19 mld m3) ma częściowo uniezależnić Kanadę od eksportu gazu do USA.

Dzięki wartej 40 mld dol. inwestycji Kanada zwiększy wykorzystanie własnych zasobów gazu – Kitimat ma odpowiadać za 20% kanadyjskiego eksportu surowca – i może zanotować ok. 7,5 mld dol. rocznie dodatkowego wzrostu gospodarczego. Liczy w szczególności na wzmocnienie odporności sektora i zdywersyfikowanie kierunków eksportu gazu, który dotąd trafiał jedynie do Stanów Zjednoczonych. Stopniowe ograniczanie przez USA zakupów surowca, związane ze wzrostem eksploatacji złóż łupkowych od 2008 r., utrudniło Kanadzie rozwój nowych projektów wydobywczych, a jej produkcja gazu spadła. Nieprzyjazne działania administracji Trumpa wobec tego państwa i plan zwiększenia krajowego wydobycia ropy i gazu stały się dla kanadyjskich władz dodatkowym impulsem do przyspieszenia budowy kolejnych terminali LNG (m.in. Cedar FLNG, Woodfibre LNG). Planowane dostawy LNG do Chin, Japonii i Korei z Kitimat to odpowiedź na zainteresowanie azjatyckich odbiorców dywersyfikacją importu i zwiększeniem ich bezpieczeństwa energetycznego. Rozwój sektora może uczynić z Kanady piątego na świecie eksportera LNG w ciągu trzech lat. Choć dostawy surowca nie trafią bezpośrednio do Europy, to przyczynią się do dalszych obniżek cen gazu na globalnych rynkach.


 

Zwoływane od początku miesiąca manifestacje antyrządowe pod hasłem „Hands Off!” w pierwszym dniu (5 kwietnia) zgromadziły łącznie ok. 600 tys. protestujących w ramach 1400 zgromadzeń we wszystkich stanach USA. Demokraci widzą w tym ruchu szansę na przyciągnięcie wyborców i wzmocnienie opozycji przeciwko administracji Donalda Trumpa.

Ogólnokrajowa mobilizacja jest przejawem wzmagającego się oporu części społeczeństwa – głównie o poglądach progresywnych i liberalnych – przeciwko polityce nowych władz USA m.in. w sferze migracji i gospodarki, w tym cięć systemów emerytalnego i służby zdrowia. Żądania, aby w pracach administracji zmniejszyć udział amerykańskich bogaczy, są przede wszystkim reakcją na wpływy Elona Muska, któremu Trump powierzył zadanie gruntownej reformy systemu federalnego w ramach Departamentu Efektywności Rządu (DOGE). Inspiracji dla inicjatywy „Hands Off!” można upatrywać właśnie w oddolnym ruchu, wzywającym w lutym i marcu do bojkotu samochodów firmy Tesla, należącej do Muska. W kwietniowych protestach wzięli też udział politycy Partii Demokratycznej, widząc w tym szansę na pozyskanie elektoratu krytycznego wobec Trumpa oraz na zwiększenie widoczności ich stanowiska w debacie publicznej. Zaangażowanie w protesty stwarza możliwość wzmocnienia pozycji lub wyłonienia się lokalnych liderów partii, którzy mogą przyciągnąć wyborców przed nadchodzącymi wyborami połówkowymi w 2026 r. W dłuższej perspektywie z tego grona mogliby się wywodzić kandydaci Demokratów w prawyborach na urząd prezydenta.


 

W ramach pierwszej oficjalnej podróży do Azji (28–30 marca) sekretarz obrony USA Pete Hegseth odwiedził Filipiny i Japonię. W obu państwach zapewniał, że USA zamierzają wzmocnić sojusze w Indo-Pacyfiku.

Wizyta potwierdziła, że administracja Donalda Trumpa w regionie Indo-Pacyfiku zamierza skupić aktywność USA w sferze obronnej, z uwagi na wzrost potencjału wojskowego Chin oraz ich agresywne działania m.in. wobec Tajwanu i na Morzu Południowochińskim. Odstraszaniu ChRL mają służyć ściślejsze relacje Stanów Zjednoczonych, w tym z Filipinami i Japonią – traktatowymi sojusznikami toczącymi spory terytorialne z Chinami. Współpraca ma polegać m.in. na zwiększeniu zaangażowania w ćwiczenia z armią filipińską oraz koordynacji działań dowództw armii japońskiej i amerykańskiej – np. w marcu te trzy państwa przeprowadziły manewry na Morzu Południowochińskim. Podejście to nawiązuje do polityki administracji Joe Bidena, która rozwijała trójstronną współpracę USA z Filipinami i Japonią. Plany wobec Azji kontrastują z wyrażonymi przez Hegsetha podczas jego lutowej wizyty w Europie sugestiami, że USA mogą kiedyś wycofać stamtąd swoich żołnierzy. Uznanie przez administrację Trumpa Chin za głównego rywala Stanów Zjednoczonych może oznaczać, że wezwie ona m.in. sojuszników z NATO do większego udziału w powstrzymywaniu ChRL. Wyzwaniem dla współpracy z Japonią i Filipinami będzie protekcjonistyczna polityka handlowa USA – administracja Trumpa może np. uzależniać rozwój współpracy obronnej od ustępstw partnerów w sferze gospodarczej.

O współpracy między USA, Japonią i Filipinami pisali Oskar Pietrewicz i Damian Wnukowski
➡️


Kevin Lamarque / Reuters / Forum

Donald Trump zdymisjonował 3 kwietnia kilkoro wysokich rangą urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) i Dowództwa Cybernetycznego. Na decyzję miały wpłynąć zarzuty o ich nielojalność przekazane prezydentowi dzień wcześniej przez Laurę Loomer – prawicową aktywistkę znaną z rozsiewania teorii spiskowych.

Okoliczności dymisji świadczą o dużym wpływie na Trumpa prawicowych influencerów i aktywistów ruchu Make America Great Again (MAGA) spoza aparatu polityczno-urzędniczego. Usunięcie członków NSC związanych z doradcą prezydenta ds. bezpieczeństwa, Mikiem Waltzem i sekretarzem stanu Marco Rubio, dowodzi skutecznej presji nieufnej wobec nich republikańskiej frakcji MAGA. Uważa ona, że urzędnicy ci nie podzielają w pełni jej koncepcji polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Wpływ Loomer na Trumpa dowodziłby, że pozycja Waltza – nadzorującego prace NSC – wyraźnie osłabła po aferze dot. uzgadniania decyzji przez komunikator Signal. Na pozbawieniu gen. Timothy’ego Haugha połączonego stanowiska szefa NSA i cyberdowództwa mogło zaważyć to, że tę funkcję objął on podczas prezydentury Joe Bidena i nie realizował dążeń obecnej administracji do odejścia od polityki różnorodności, równości i przeciwdziałania wykluczeniu (DEI). Wzrost znaczenia kryterium lojalności w obsadzaniu kluczowych stanowisk w najbliższym otoczeniu prezydenta USA będzie prowadził do obniżenia kompetencji najważniejszych urzędników oraz jakości procesu decyzyjnego. Może to osłabić zdolność Stanów Zjednoczonych do właściwej oceny zagrożeń i sposobów ich zapobiegania.


 

Honduras był 9 kwietnia gospodarzem IX szczytu przywódców i szefów rządów Wspólnoty Państw Latynoamerykańskich i Karaibskich (CELAC). Dyskusje odbyły się w cieniu agresywnej polityki administracji Donalda Trumpa wobec regionu.

Szczyt w stolicy Hondurasu był kulminacją rocznego przewodnictwa tego państwa w liczącej 33 członków CELAC. Gospodarz – lewicowy rząd prezydent Xiomary Castro – wykorzystał go do poprawy swojego wizerunku, nadszarpniętego m.in. przez różne stanowiska, które przywódczyni wyrażała w imieniu Wspólnoty bez konsultacji z partnerami – np. w marcu 2024 r. pogratulowała Władimirowi Putinowi reelekcji. W dyskusjach na szczycie dominowała krytyka podejścia administracji Trumpa do regionu, zwłaszcza drakońskiej polityki migracyjnej i nakładania karnych ceł. Choć różni liderzy apelowali o ściślejszą współpracę regionu, to wskazywali na słabości CELAC w przeciwdziałaniu odradzającemu się hegemonizmowi USA w regionie. Nadzieję widzą w zacieśnieniu relacji z ChRL – zaproszonej jako specjalny gość szczytu, zapewne po to, by zasygnalizować, że dla regionu to jedyna realna przeciwwaga dla USA. Duże zróżnicowanie potencjałów i stanowisk członków CELAC – w tym na temat relacji ze Stanami Zjednoczonymi – utrudnia im osiąganie konsensusu. Świadczą o tym ogólnikowa treść deklaracji końcowej z Tegucigalpy i odmowa podpisania dokumentu przez Argentynę, Nikaraguę i Paragwaj. Kolumbia, która 9 kwietnia przejęła od Hondurasu przewodnictwo CELAC, będzie odpowiedzialna za przygotowanie forum z Chinami (data nie jest jeszcze potwierdzona) i szczytu z Unią Europejską, planowanego na 9–10 listopada br. w Santa Marta.

O polityce administracji Trumpa wobec Ameryki Łacińskiej pisał Bartłomiej Znojek
➡️


Sgt. Kyle Chan/U.S Air / Zuma Press / Forum