Rosja testuje granice Rumunii i Mołdawii
Rosyjskie drony ponownie naruszyły przestrzeń powietrzną Rumunii i Mołdawii. Prowokacje te mogą być związane z ograniczeniem obecności wojskowej USA w regionie i z zamknięciem Domu Rosyjskiego w Kiszyniowie.
W nocy z 24 na 25 listopada br. nad rumuńskimi okręgami Tulcza i Gałacz pojawiły się dwa rosyjskie drony. W celu ich przechwycenia NATO wysłało dwa niemieckie samoloty Eurofighter Typhoon i dwa rumuńskie myśliwce F-16. Chociaż w lutym br. rumuński parlament przyjął ustawę umożliwiającą neutralizację dronów stanowiących zagrożenie, tym razem nie zostały one zestrzelone, ponieważ szczątki rakiet mogłyby spaść na tereny mieszkalne. Jeden z dronów był nieuzbrojony (tzw. wabik), co wskazuje, że celem incydentu było przetestowanie systemów obrony powietrznej i reakcji NATO. Intencją Rosji mogło być także sprawdzenie reakcji USA, które ostatnio zredukowały swoją obecność wojskową w Rumunii. Z kolei mołdawską przestrzeń powietrzną naruszyło sześć dronów, z których jeden spadł na dach budynku mieszkalnego w rejonie Florești, co wymagało ewakuacji mieszkańców i interwencji saperów. Wymalowany na bezzałogowcu typu Gerbera symbol „Z” – odnoszący się do propagandowego rosyjskiego hasła „za pabiedu” (za zwycięstwo) – świadczy o tym, że incydent miał mieć wymiar psychologiczny. Może być to rosyjska odpowiedź na ostatnią decyzję ws. zamknięcia w Kiszyniowie rosyjskiego Centrum Kultury, które było wykorzystywane przez rosyjskie służby wywiadowcze do działań hybrydowych. Według danych Armed Conflict Location & Event Data (ACLED) Rumunia i Mołdawia są najczęstszymi celami rosyjskich naruszeń powietrznych (85% wszystkich incydentów) w trakcie ataków powietrznych na Ukrainę i można się spodziewać dalszych działań hybrydowych wymierzonych w te państwa.
.jpg)
