Podzielona scena polityczna po wyborach w Holandii

04.11.2025

Wyniki wyborów do niższej izby holenderskiego parlamentu, które odbyły się 29 października, uwidoczniły polaryzację społeczeństwa. Zwycięskie partie – liberałowie (D66) i skrajna prawica (PVV) – nie będą dążyły do utworzenia koalicji.

Kampanię wyborczą zdominowały kwestie migracyjne i mieszkaniowe, a wyniki wyborów wskazują na utrzymujące się rozdrobnienie holenderskiej sceny politycznej. Do 150-mandatowej Tweede Kamer wejdzie w sumie 15 ugrupowań. Na czele nowego rządu stanie najprawdopodobniej Rob Jetten, kierujący D66, która na równi z PVV zdobyła 26 mandatów, ale uzyskała niespełna 30 tys. głosów więcej. By stworzyć stabilną większość rządzącą z wykluczeniem PVV (zwycięzcy przedterminowych wyborów w 2023 r.), D66 będzie musiała wejść w koalicję z co najmniej trzema ugrupowaniami reprezentującymi szerokie spektrum sceny politycznej – liberałami, chadekami i umiarkowanymi konserwatystami, między którymi niekiedy dochodzi do tarć. W związku z tym proces tworzenia rządu, jak miało to również miejsce m.in. po poprzednich wyborach, będzie czasochłonny i raczej nie należy spodziewać się utworzenia go przed końcem br. Ryzyko dojścia do władzy skrajnej prawicy jest jednak niskie – nawet w przypadku ewentualnego niepowodzenia Jettena wszyscy jego potencjalni koalicjanci deklarowali brak woli współpracy z PVV, a wybory wykazały, że poparcie dla skrajnej prawicy spada na rzecz ugrupowań centrowych.