Afera korupcyjna na Ukrainie

18.11.2025

Ujawnienie korupcji w sektorze energetycznym dowodzi sprawności i niezależności instytucji antykorupcyjnych. Obciąża jednak Wołodymyra Zełenskiego i jego otoczenie, co może się przełożyć na ograniczenie wsparcia od partnerów zagranicznych i spowolnić proces integracji europejskiej.

W ramach operacji „Midas” śledczy z Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) oraz Specjalna Prokuratura Antykorupcyjna (SAP) ustalili, że w państwowym przedsiębiorstwie Enerhoatom działała grupa przestępcza wymuszająca łapówki rzędu 10–15% wartości kontraktów. Osobami odpowiedzialnymi za ten proceder mają być Timur Mindicz, przyjaciel oraz dawny współpracownik prezydenta, oraz m.in. minister sprawiedliwości Herman Hałuszczenko czy szefowa ministerstwa energetyki Switłana Hrynczuk.

W reakcji na oskarżenia prezydent Zełenski m.in. nałożył sankcje na Mindicza (który na kilka godzin przed ujawnieniem afery uciekł z Ukrainy), zapowiedział audyt przedsiębiorstw państwowych z sektora energetycznego i wezwał zaangażowanych urzędników do dymisji. Działania te nie powstrzymają jednak spadku poziomu zaufania społeczeństwa ukraińskiego i partnerów zagranicznych do prezydenta. Oskarżenia NABU i SAP podtrzymają wizerunek Ukrainy jako państwa skorumpowanego, co może zwiększyć niechęć partnerów do przekazywania jej kolejnych transz pomocy finansowej. Niemniej ujawnienie przez instytucje antykorupcyjne afery sięgającej wysokich szczebli rządowych wskazuje, że ośrodki te są pozostają niezależne i mają możliwość prowadzenia szerokiego śledztwa.

Więcej o instytucjach antykorupcyjnych na Ukrainie pisał Daniel Szeligowski