W cieniu protestów – kampania prezydencka na Białorusi
54
20.07.2020
Kampania prezydencka obnażyła napięcia między władzą a opozycją i coraz większą częścią społeczeństwa. 14 lipca Centralna Komisja Wyborcza (CKW) nie zarejestrowała jako kandydatów Wiktara Babaryki i Walerija Capkały, co wywołało na całej Białorusi znaczące protesty, stłumione przez milicję i OMON. Represje przeciwko społeczeństwu obywatelskiemu i spacyfikowanie kolejnych manifestacji, zwłaszcza jeśli odbędą się w dniu wyborów, pogorszą stosunki UE i USA z Białorusią. Taką sytuację będzie chciała wykorzystać Rosja, która dąży do osłabienia Alaksandra Łukaszenki.
Fot. Natalia Fedosenko/TASS

Jaki był dotychczasowy przebieg kampanii?

Wyznaczone na 9 sierpnia wybory miały być dla Alaksandra Łukaszenki jedynie formalnością, tymczasem ujawniły rosnące napięcia w białoruskim społeczeństwie. Są one spowodowane pogarszającą się sytuacją gospodarczą, brakiem działań władz w czasie pandemii COVID-19 (choć obowiązkowa kwarantanna nie została wprowadzona, wiele sektorów gospodarki znacząco ucierpiało) oraz zmęczeniem obecną władzą (Łukaszenka rządzi od 26 lat). Pierwsze oznaki niezadowolenia społecznego było widać już w czasie zbiórek podpisów przez kandydatów opozycji, które zgromadziły kilkadziesiąt tysięcy osób w całym kraju, najwięcej od czasów manifestacji przeciw dekretowi prezydenta „O zapobieganiu społecznemu pasożytnictwu” z 2017 r. W odpowiedzi Alaksandr Łukaszenka dokonał rekonstrukcji rządu, co jednak nie przyniosło zmiany społecznych nastrojów.

Kto został zarejestrowany, a kogo nie dopuszczono do kandydowania?

Ponad 100 tys. wymaganych podpisów udało się zebrać siedmiu osobom. Jednak 14 lipca CKW zarejestrowała tylko pięcioro kandydatów: Swiatłanę Cichanouską – żonę przebywającego w areszcie znanego blogera politycznego, Siarhieja Czerczenia – szefa Partii Socjaldemokratycznej, Andreja Dimitreua – jednego z liderów ruchu społecznego „Mów Prawdę”, b. deputowaną Annę Kanapacką i Alaksandra Łukaszenkę. Nie zarejestrowano Wiktara Babaryki (b. szefa Biełgazprombanku) i Walerija Capkały (b. szefa Parku Wysokich Technologii), uznawanych za potencjalnie najgroźniejszych kontrkandydatów Łukaszenki. Przebywający od 18 czerwca w areszcie Babaryka nie został zarejestrowany z powodu zarzutów dotyczących jego deklaracji finansowej. W przypadku Capkały zakwestionowano większość zebranych podpisów. Sztaby tych kandydatów zdecydowały zatem o wsparciu kampanii wyborczej Swiatłany Cichanouskiej. 

Jaka jest skala protestów?

Brak rejestracji obu pretendentów, którzy zebrali dużo więcej niż 100 tys. podpisów, wywołał protesty wśród mieszkańców największych miast. Zgromadziły one dziesiątki tysięcy Białorusinów, którzy w ten sposób chcieli zamanifestować swój niechętny stosunek do władz. Wielu demonstrantów oraz dziennikarzy zostało zatrzymanych przez nieumundurowanych funkcjonariuszy milicji lub OMON.

Do manifestowania sprzeciwu Białorusini wykorzystują również wiece wyborcze. Na spotkanie ze Swiatłaną Cichanouską w Mińsku przyszło 19 lipca ok. 10 tys. osób – i był to najliczniejszy miting wyborczy od lat. Wskazuje to na utrzymywanie się znaczącej mobilizacji społecznej, której kulminacja nastąpi po zakończeniu głosowania. Ewentualne spacyfikowanie powyborczych demonstracji będzie oznaczało gwałtowne pogorszenie stosunków UE i USA z Białorusią, włącznie z powrotem przez nie do polityki sankcji.

Jaka jest reakcja międzynarodowa?

UE z uwagą śledzi sytuację na Białorusi. Na ten temat debatowano w Parlamencie Europejskim, a wysoki przedstawiciel do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josep Borrell skrytykował brak rejestracji Babaryki i Capkały i podkreślił, że UE oczekuje od białoruskich władz respektowania praw człowieka. Z kolei OBWE, z powodu braku zaproszenia, nie wysłała obserwatorów na wybory.

Mimo aresztu Babaryki i większości kierownictwa Biełgazprombanku (należącego do rosyjskiego Gazpromu i Gazprombanku), władze Rosji nie zabrały głosu ani w tej sprawie, ani odnośnie do przebiegu kampanii. Jednocześnie liczą na osłabienie pozycji Alaksandra Łukaszenki, o czym świadczy niedzielna informacja o rzekomym udarze i hospitalizacji prezydenta, zamieszczona w jednym z pełniących funkcje propagandowe rosyjskich portali internetowych. Informacje tego rodzaju pojawiały się w latach wcześniejszych, kiedy pogarszały się stosunki Rosji z Białorusią.