Taktyka oraz konsekwencje strategiczne ataku na instalacje naftowe Arabii Saudyjskiej
14 września br. precyzyjny atak ponad 20 dronów i pocisków manewrujących uszkodził należące do Aramco instalacje w Bukajk i Churajs. Zmniejszył on o połowę wydobycie ropy z Królestwa Arabii Saudyjskiej (KAS), skutkując krótkotrwałym skokiem cen tego surowca o 20%. Odpowiedzialność za atak wzięli na siebie jemeńscy szyici (klan Hutich), uzasadniając go interwencją krajów arabskich w Jemenie. Od takiej odpowiedzialności odciął się publicznie Iran, który jednocześnie wsparł wersję Hutich i ponownie zagroził siłom USA w Zatoce. KAS wskazało jednak, że uderzenie nastąpiło z północy (a nie z Jemenu), z możliwym wykorzystaniem przestrzeni powietrznej Iraku lub Kuwejtu. Pomimo ostrożnych ocen saudyjskich przywódcy Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec za jedyne możliwe źródło ataku uznali Iran.
Luki w obronie KAS. Skoordynowany atak uwidocznił ograniczenia architektury obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej KAS. Tworzono ją przez trzy dekady z myślą o konflikcie na dużą skalę i obronie przed pociskami balistycznymi. Pomimo wielkiej powierzchni kraju sprawdziła się ona w 2003 r. w czasie ataków z Iraku i od 2015 r. z Jemenu. Nasilony ostrzał przez Hutich zmusił jednak KAS do rekonfiguracji obrony, tak by mogła odpowiadać równocześnie na ataki z północy i południa. System oparty na 108 zestawach pocisków przeciwrakietowych i przeciwlotniczych typu PAC-2/3 przechwycił dotąd większość z ponad 100 rakiet balistycznych wystrzelonych z Jemenu, choć kilka z nich uderzyło w pobliżu miast i baz wojskowych KAS.
Skłoniło to Hutich oraz sponsorujący ich Iran do zmiany uzbrojenia i taktyki uderzeń, tak aby wykorzystać luki i słabości systemów wczesnego ostrzegania KAS oraz niską gotowość załóg obrony przeciwlotniczej. O powodzeniu ataku z 14 września zdecydowało ograniczenie kąta obserwacji radarów AN/MPQ-53/65 do 120° i brak danych z 5 samolotów AWACS E-3, które powinny stale dyżurować i mogą śledzić obiekty na niskim pułapie. Do neutralizacji lecących nisko pocisków i dronów niezdolna była też obrona przeciwlotnicza na ich trasie i w otoczeniu obu instalacji Aramco. Taką zdolność powinny zagwarantować systemy średniego zasięgu I-Hawk (108 zestawów), krótkiego zasięgu Crotale i Shanine (181) oraz obrona punktowa zestawami Avanger i Mistral (KAS ma ich ok. 400), których bez wczesnego ostrzeżenia nie zdążono uruchomić. Iran mógł rozpoznać główne ograniczenia systemu obrony KAS poprzez pojedyncze ataki dronów z Jemenu na ropociąg Wschód–Zachód oraz z Iraku na stacje pomp naftowych Aramco w marcu i maju br. Jednocześnie zawieść mogła wymiana informacji w ramach zainicjowanej jeszcze w 2016 r. współpracy sześciu arabskich członków Rady Współpracy Państw Zatoki (GCC) w dziedzinie obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.
Kontekst strategiczny
Uderzenie na KAS jest kolejnym krokiem eskalującym napięcia między USA i Iranem. Celem Iranu jest zademonstrowanie fiaska ,,maksymalnej presji” USA w wymiarze regionalnym i nuklearnym oraz niepewności amerykańskich gwarancji dla krajów GCC. Poprzez wcześniejszy atak Hutich na główny ropociąg KAS, incydenty z zaatakowanymi lub zatrzymanymi tankowcami w cieśninie Ormuz (maj–lipiec) oraz uderzenie na Aramco Iran sygnalizuje łatwość, z jaką może zablokować wszystkie kierunki eksportu ropy z Zatoki, co godzi w interesy ekonomiczne zarówno producentów tego surowca z regionu, jak i jego importerów (80% eksportu KAS trafia do państw Azji). Za gwaranta niezakłóconego eksportu ropy z Zatoki były dotąd uznawane USA. Jednak udział ropy z regionu w imporcie USA zmalał do 16%. Co prawda USA uruchomiły strategiczne rezerwy tuż po ataku, aby uspokoić rynek ropy, ale jednocześnie prezydent Donald Trump podkreślał ,,niezależność” Ameryki od Zatoki. Taka reakcja USA, wraz z wcześniejszymi deklaracjami Trumpa o niechęci do wojny z Iranem oraz z problemami w budowie międzynarodowych sił dla ochrony tranzytu tankowców z Zatoki, może utwierdzić Iran w przekonaniu, że eskalacja napięcia w regionie jest właściwą strategią, przynajmniej krótkookresowo.
Działania Iranu są jednocześnie obliczone na testowanie trwałości sojuszy USA z monarchiami Zatoki. USA mają z nimi szereg ogólnych umów dwustronnych o charakterze politycznym, zapewniały ich bezpieczeństwo przed Irakiem Saddama Husajna, rewolucyjnym Iranem i tzw. Państwem Islamskim, a ich siły wojskowe są obecne w większości z nich. Kraje Zatoki są atrakcyjnym rynkiem zbytu amerykańskiego uzbrojenia. Tylko w 2018 r. KAS przeznaczyło na obronę blisko 83 mld dol. (11% PKB), a podczas wizyty Trumpa w Rijadzie w 2017 r. zapowiedziało zakup w ciągu dekady amerykańskiego sprzętu za 110 mld dol. Sojusz z KAS jest jednak kwestionowany w USA, gdzie podkreślana jest rola Saudyjczyków w atakach Al-Kaidy z 2001 r., krytykuje się dynastię Saudów za nieprzestrzeganie praw człowieka i skalę ofiar cywilnych w Jemenie. Więzi USA z krajami GCC pozostają zaś nieformalne, bez traktatowych gwarancji bezpieczeństwa i automatyzmu amerykańskiej reakcji wojskowej. Kolejnym administracjom USA nie udało się przy tym zniwelować podziałów wewnątrz samej GCC na tle rywalizacji Saudów z Katarem. Pomimo zagrożeń ze strony Iranu wiosną br. nie powiodło się też powołanie do życia amerykańskiej idei Bliskowschodniego Sojuszu Strategicznego (MESA), który poza członkami GCC miał objąć Jordanię i Egipt. Wykorzystując te problemy, irański prezydent Hasan Rowhani zaproponował – nierealistyczną w obecnej sytuacji bezpieczeństwa – koncepcję budowy ,,koalicji nadziei”, z udziałem Iranu, Iraku i GCC, ale z wykluczeniem obecności wojskowej państw spoza regionu.
Atak na KAS mógł też dodatkowo służyć Iranowi jako test więzi transatlantyckich. Po ponad roku od wypowiedzenia przez Trumpa porozumienia nuklearnego (JCPOA) z Iranem większość krajów UE obawia się kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie. Choć wiodące w negocjacjach z Iranem kraje UE odrzuciły jego ultimatum w sprawie odejścia od kolejnych limitów ilościowych i jakościowych dla wzbogacania uranu, nie chciały aktywnie wspierać polityki Trumpa. Poza Wielką Brytanią i Francją większość państw Unii ma także swoje zastrzeżenia do bliższej współpracy z KAS. Podziały te są dobrze rozpoznane przez Iran i jak dotąd pozwalały mu trzymać się stanowiska o nienaruszalności kształtu tej umowy.
Wnioski
Atak na saudyjskie instalacje jest poważną eskalacją działań Iranu w regionie, jednoczesną z łamaniem kolejnych ograniczeń wynikających z JCPOA i jego nieakceptowalnymi ofertami dyplomatycznymi. Iran, testując trwałość sojuszy wojskowych USA z krajami GCC i relacji transatlantyckich, liczy na odizolowanie Trumpa od Europy. Wstępna odpowiedź USA na ten atak jest jednak ograniczona do wzmocnienia obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej KAS, ewentualnie może objąć także przyzwolenie na nasilenie selektywnych działań Izraela i KAS przeciwko siłom proirańskim w regionie. USA mogą także zdecydować się na ujawnienie swoich danych wywiadowczych i telemetrycznych potwierdzających atak z terytorium Iranu, co wymagałoby wsparcia tych informacji ocenami niezależnych ekspertów z UE lub ONZ.
W przypadku UE niezbędne wydaje się natomiast szybkie przyjęcie i usztywnienie jej wspólnego stanowiska w kwestii nuklearnej, poparte groźbą wycofania się z prób ekonomicznej rekompensaty dla Iranu za wyjście USA z JCPOA. W ślad za deklaracjami Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii UE powinna wspólnie zasygnalizować Iranowi, że nie będzie tolerowała dalszej eskalacji napięć z jego strony, jak również nie pozostanie obojętna na bezpieczeństwo eksporterów ropy i gazu z Zatoki. Nie można przy tym wykluczyć, że Iran podejmie także działania przeciwko mniejszym i wrażliwym państwom regionu, np. Zjednoczonym Emiratom Arabskim z ich węzłem lotniczym i ośrodkami turystycznymi oraz Bahrajnowi z jego większością szyicką i bazą V Floty USA.
Precyzyjny atak na Aramco uwidacznia także potrzeby państw potencjalnie zagrożonych zdolnościami skoordynowanego napadu lotniczego i rakietowego ze strony Chin, Rosji lub KRLD. Z tych względów wpłynie on na dalsze prace NATO nad wspólnymi systemami obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej sojuszników na niskim pułapie, jak również na projekty UE (w ramach mechanizmu PESCO) w zakresie zwalczania dronów.