Rosja sobie zaszkodzi - Sławomir Dębski dla Dziennika Polskiego

21.05.2009
W najnowszym numerze „Dziennika Polskiego” ukazała się rozmowa z Sławomirem Dębskim, byłym dyrektorem PISM na temat powołania komisji ds. przeciwdziałania próbom fałszowania historii.

Jak Pan ocenia pomysł powołania przez prezydenta Rosji Dimitrija Medwiediewa komisji ds. przeciwdziałania próbom fałszowania historii?

- Jej powołanie niesie ze sobą dwa zagrożenia. Po pierwsze, może doprowadzić do formalnego lub nieformalnego ukształtowania się w Rosji cenzury w obszarze badań historycznych. Może zatem dojść do jakiegoś dekretowania określonych interpretacji badawczych, co z punktu widzenia nauki, nawet w sferze intencji, jest pomysłem absurdalnym. Wiąże się z tym drugie zagrożenie dla samej Rosji i jej wizerunku jako nowoczesnego państwa, respektującego wolność słowa, w tym swobodę badań naukowych. Mówi się bowiem o komisji, która będzie określać jedynie słuszną interpretację przeszłości Rosji i Związku Sowieckiego.

To przypomina chyba czasy komunistycznego reżimu?

- Wygląda to na kontynuowanie pewnej tradycji, od której - jak się wydawało - Rosja odchodzi i która nie powinna nigdy wrócić. Zadaniem państwa nie jest bowiem ustalanie jedynego właściwego sposobu opisu tego, co się zdarzyło w przeszłości. Jeżeli taka instytucjonalizacja interpretacji historycznej rzeczywiście nastąpi, to Rosja sama sprowadzi na siebie kłopoty. Można się obawiać pogłębienia się regresu nauk historycznych w Rosji, a nawet intelektualnej samoizolacji. Zamiast uczestniczyć w globalnej debacie o przeszłości, Rosja będzie straszyć historyków na całym świecie, że ich wpakuje do więzienia. Zastanówmy się, kto będzie chciał do Rosji przyjeżdżać na konferencje naukowe, publikować tam książki czy artykuły. Kto będzie rosyjskich badaczy zapraszać na naukowe spotkania i po co? Skoro zadekretowana interpretacja będzie wszystkim znana. W ramach oszczędności już dziś można by było zamknąć wydziały historyczne na rosyjskich uniwersytetach i instytuty Rosyjskiej Akademii Nauk - instytucje o ogromnych zasługach dla rosyjskiej kultury.

Czy uzasadnione są obawy, że komisja może stać się narzędziem walki politycznej w relacjach z innymi państwami?

- Niestety, ponieważ powołanie takiej komisji wydaje się posunięciem przekraczającym granicę zdrowego rozsądku, to wszelkie możliwe obawy trzeba uznać za dopuszczalne. Nie wiemy do czego ten instrument będzie wykorzystywany, choć można się spodziewać, że może on stworzyć problemy dla swobody debaty publicznej i wolności nauki w Rosji. W państwach, które mają charakter demokratyczny, jednym z podstawowych fundamentów wolności słowa jest wolność badań naukowych. Owszem, zdarzają się wyjątki, jak np. karalność zaprzeczania zbrodni Holocaustu, ale są to rzeczywiście bardzo wyjątkowe przypadki, w dodatku i tak w niektórych krajach kontestowane. Rosja natomiast nie wyjaśniła do końca swojej historii. Archiwa wciąż nie są w pełni dostępne, nie ma możliwości zweryfikowania sądów, które utrwaliły się w wyniku oddziaływania propagandy sowieckiej. Mamy więc do czynienia z komisją, która będzie orzekać, co jest już wystarczająco przebadane, a co nie, co można badać, a czego nie, jaki pogląd można głosić, a jaki nie. A nie ma przecież lepszego sposobu weryfikowania ustaleń naukowych jak pełna wolność badań. Doświadczenie uczy, że jeżeli ktoś usiłuje tutaj coś zadekretować, najczęściej kończy się zupełnie inaczej niż to sobie założył.

Ostatnio obserwowaliśmy usztywnienie stanowiska Rosji wobec projektu tarczy antyrakietowej, NATO i Unii Europejskiej. Doszło do tego powołanie komisji historycznej. Czy słuszne może być podejrzenie, że w obliczu kryzysu ekonomicznego władze rosyjskie próbują skierować uwagę społeczeństwa w inną stronę?

- To zbyt daleko idąca hipoteza. Powinniśmy unikać jednowymiarowej interpretacji tego, co się dzieje w Rosji i przekonania, że istnieje tam centralny organ, który wszystko planuje, obmyśla i układa w dobrze pasującą do siebie całość. Rosja to państwo, które bardzo często działa na zasadzie inercji, w którym pojawiają się rozmaite pomysły w bardzo różnym czasie i jedne są realizowane, a inne nie. Być może projekt komisji został zainicjowany już dawno i w innym kontekście. Widziałbym jego korzenie gdzieś w okolicach 2005 r. Wydaje się, że można tu odnaleźć ślady myślenia, że silna Rosja będzie mogła zadekretować, jak ma wyglądać historia jej i krajów, które niegdyś należały do imperium. Myślę jednak, że wcześniej czy później ktoś zauważy, że komisja przynosi Rosji szkody, a nie korzyści.

Rozmawiał Paweł Stachnik