Kryzys polityczny w Izraelu i kolejne wybory parlamentarne
Dlaczego Netanjahu nie stworzył koalicji?
Kluczowa okazała się postawa Awigdora Liebermana, szefa partii Nasz Dom Izrael, dysponującej 5 mandatami w nowo wybranym Knesecie. Bez jej udziału tworzona przez Benjamina Netanjahu prawicowa koalicja dysponowałaby 60 głosami w parlamencie (liczącym 120 miejsc) – to zbyt mało, by uzyskać wotum zaufania dla nowego rządu. Negocjacje rozbiły się o wysuwane przez Liebermana żądania wprowadzenia ustawy regulującej pobór ludności ultraortodoksyjnej do wojska. Netanjahu bezskutecznie podjął się wypracowania kompromisu, który mogłyby zaakceptować współtworzące koalicję partie religijne (mające łącznie 16 mandatów), sprzeciwiające się takiemu ustawodawstwu. Fiasko rozmów i niemożność pozyskania innych koalicjantów zbiegły się z upłynięciem konstytucyjnego terminu na sformowanie rządu.
Czy rozpisanie ponownych wyborów było konieczne?
Termin, do którego zgodnie z ustawodawstwem konstytucyjnym Netanjahu – jako kandydat wyznaczony przez prezydenta Reuwena Riwlina – miał sformować gabinet, mijał 29 maja. Po tej dacie prezydent mógłby powierzyć misję zbudowania koalicji rządowej innemu posłowi, a w razie kolejnego niepowodzenia – jeszcze innemu. By uniknąć utraty kontroli nad procesem tworzenia rządu, Netanjahu (popierany przez większość parlamentarną) doprowadził do przegłosowania samorozwiązania Knesetu. Uniemożliwił tym samym prezydentowi kontynuację konstytucyjnego trybu powołania nowego premiera. Powtórzenie wyborów (zaplanowanych na 17 września br.) w wyniku nieuformowania rządu to pierwszy taki przypadek w politycznej historii Izraela.
Co to oznacza dla izraelskiej sceny politycznej?
Wstępne sondaże wskazują, że większość izraelskich partii powtórzy wynik kwietniowych wyborów. Klęska w budowaniu koalicji oraz próby uchwalenia prawodawstwa chroniącego premiera przed oskarżeniami korupcyjnymi podważają wizerunek Netanjahu jako skutecznego politycznego gracza, co wykorzystuje wewnątrzpartyjna opozycja. Celami Likudu będą maksymalna mobilizacja jego elektoratu i umocnienie prawicowo-religijnego bloku wyborczego. Dla opozycji wybory będą testem trwałości dotychczasowych sojuszy wyborczych (koalicja Niebiesko-Biali) i szansą na konsolidację – przede wszystkim dla ugrupowań arabskich i lewicy. Ponowne wybory stanowią też drugą szansę dla mniejszych partii (np. Geszer) i popularnych polityków (np. Ajelet Szaked), którzy nie dostali się do Knesetu w poprzednich wyborach.
Jakie mogą być międzynarodowe implikacje rozpisania kolejnych wyborów?
Ze względu na kryzys polityczny w Izraelu może się opóźnić ogłoszenie przygotowanego przez USA planu pokojowego. Wstępem do niego ma być konferencja ekonomiczna w Bahrajnie w czerwcu br. Perspektywa powstania stabilnego izraelskiego rządu jesienią – co pokrywałoby się z rozpoczęciem prawyborów partyjnych w USA – może posłużyć obecnej administracji za pretekst do zamrożenia planu. Jednocześnie prawdopodobne jest udzielenie przez władze USA wyraźnego wsparcia wizerunkowego dla premiera Netanjahu np. w formie kolejnej wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Izraelu. Kampania wyborcza dodatkowo pogorszy relacje z Palestyńczykami i negatywnie wpłynie na możliwość deeskalacji doraźnych napięć, np. w Strefie Gazy. Niewykluczone jest zaostrzenie stanowisk zarówno koalicji, jak i opozycji wobec innych zagadnień międzynarodowych, np. relacji z państwami europejskimi.