Wiele hałasu o nic? Skromne „atomowe” przemówienie Obamy w Berlinie
19.06.2013, 00:00
19.06.2013, 00:00
Obama potwierdził w Berlinie, że agenda ogłoszona w Pradze w 2009 roku nadal będzie stanowiła podstawę działania jego administracji. Zaproponowane przez niego kroki nie są rewolucyjne, ale stanowią kontynuację właśnie wtedy wytyczonego kursu. Najważniejsza kwestia, czyli określenie możliwego zakresu redukcji strategicznego arsenału jądrowego USA (do 1/3 arsenału, mniej więcej do poziomu 1000-1100 głowic), wynika z wewnętrznego przeglądu opcji użycia sił jądrowych.
fot. Reuters
Prezydent Barack Obama uczynił z hasła eliminacji broni jądrowej wytyczną działania swojej administracji. W swoim wystąpieniu w Pradze w 2009 roku określił najważniejsze cele: zmniejszenie roli broni jądrowej w strategii bezpieczeństwa USA, uzgodnienie z Rosją porozumienia o redukcji sił jądrowych, postęp w rozwiązaniu kryzysów nieproliferacyjnych Iranu i Korei Północnej, a wreszcie zabezpieczenie szczególnie niebezpiecznych materiałów jądrowych. W czasie swojej pierwszej kadencji realizował ogłoszony program w sposób wysoce pragmatyczny. Udało mu się wprowadzić ograniczone zmiany w  doktrynie jądrowej USA, wynegocjować nowy traktat START z Rosją, a także odbudować pozycję USA jako państwa zainteresowanego współpracą na rzecz nierozprzestrzeniania broni jądrowej i rozbrojenia. 

Problemy z ratyfikacją układu START przez Senat wykazały jednak, że Obama musi liczyć się ze sceptycznym stanowiskiem Partii Republikańskiej przy planowaniu bardziej ambitnych kroków. Prezydenta oskarżano o to, że zamiast skupić się na powstrzymaniu programu jądrowego Iranu i prowokacji Korei Północnej, promuje idealistyczny pomysł rozbrojenia jądrowego i osłabia amerykański potencjał odstraszania. Argument, że Stany Zjednoczone wciąż kierują się zimnowojenną logiką przy określaniu wielkości swojego arsenału i po prostu mają więcej głowic jądrowych niż potrzeba, był zdecydowanie odrzucany przez przeciwników Obamy. 

W wystąpieniu w Berlinie prezydent odpowiedział swoim krytykom. Zakres jego przemówienia był jednak o wiele szerszy, niż było to w Pradze, a kwestie nuklearne stanowiły tylko jeden element. 

Obama potwierdził, że agenda ogłoszona w Pradze nadal będzie stanowiła podstawę działania jego administracji. Zaproponowane przez niego kroki nie są rewolucyjne, ale stanowią kontynuację kursu wytyczonego w 2009 roku. Najważniejsza kwestia, czyli określenie możliwego zakresu redukcji strategicznego arsenału jądrowego USA (do 1/3 arsenału, mniej więcej do poziomu 1000-1100 głowic), wynika z wewnętrznego przeglądu opcji użycia sił jądrowych, który zaczął się w 2010 roku i został ukończony jeszcze przed wyborami 2012 roku. Wtedy uznano, że ogłoszenie jego wyników dostarczy amunicji politycznej jego republikańskiemu kontrkandydatowi. Warto podkreślić, że redukcje mają nastąpić nie poprzez jednostronne działania USA, ale wspólnie z Rosją – która nie wyraża nawet cienia zainteresowania rozmowami na tylko ten temat, w oderwaniu m.in. od kwestii obrony przeciwrakietowej. Prezydent wspomniał także o redukcji taktycznej broni jądrowej rozmieszczonej w Europie, ale także tutaj podkreślił konieczność wspólnego działania w ramach NATO oraz rozmów z Rosją. 

Takie postawienie sprawy może być uznane za wyważone, ale na pewno spotka się z krytyką tych, którzy oczekiwali nakreślenia bardziej ambitnej wizji, na przykład ogłoszenia jednostronnych redukcji jądrowych. Pozostałe elementy jego wystąpienia (Iran, Korea Północna, szczyt w sprawie bezpieczeństwa jądrowego zaplanowany na 2016 r., a także poparcie dla Układu o całkowitym zakazie prób jądrowych (CTBT) i rozpoczęcia prac nad układem o zakazie produkcji materiałów rozszczepialnych dla celów wojskowych (FMCT) ) to nic więcej jak przypomnienie czy rozwinięcie kwestii poruszonych już w Pradze. 

Łukasz Kulesa