Egipska kapsuła czasu - komentarz Patrycji Sasnal
25.08.2013, 00:00
25.08.2013, 00:00
Politycznie Egipt cofa się w czasie. Po pierwsze, możliwe, że de facto powraca do czasów rządów Hosniego Mubaraka, szczególnie z czasów przełomu lat 90-tych i pierwszej dekady XXI w. i to nie z powodu wypuszczenia byłego prezydenta z aresztu.
fot.Reuters
Politycznie Egipt cofa się w czasie. Po pierwsze, możliwe, że de facto powraca do czasów rządów Hosniego Mubaraka, szczególnie z czasów przełomu lat 90-tych i pierwszej dekady XXI w. i to nie z powodu wypuszczenia byłego prezydenta z aresztu.

Mubarak reformował wówczas gospodarkę, a jego rządy oprócz niskiego poziomu demokratyzacji charakteryzował brak szczególnej ideologii – to samo robi dziś gen. Abd al-Fattah al-Sisi, dowódca egipskiej armii i uwielbiany przez co najmniej połowę Egipcjan nowy ojciec narodu. Jeśli więc, wystartuje on w demokratycznych wyborach prezydenckich, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że je wygra. Możliwe, iż wprowadzi wówczas rządy armii pod pozorem demokracji, bo za przyzwoleniem Egipcjan. Charakterystyczną cechą gen. Al-Sisiego i współczesnego społeczeństwa egipskiego jest silne połączenie nacjonalizmu z religijnością i przekonaniem, że religia jest częścią życia politycznego państwa, choć nie w takiej formie, w jakiej wprowadzało ją do polityki Bractwo Muzułmańskie.

Przeciwnicy tego ugrupowania, w tym armia, dążą do jego ponownej delegalizacji lub zminimalizowania jego wpływów poprzez fizyczne i wizerunkowe upokorzenie. Nie tylko aresztowano niekwestionowanego lidera ruchu Muhammada Badi’, ale powtarzane są także dyskredytujące Bractwo pogłoski. Na przykład, protestujący w Rabaa al-Adawija i Nasr City mieliby dostawać 200 funtów egipskich dziennie za przebywanie na placach, podczas gdy średnia dniówka w Egipcie za pracę wynosi mniej niż 200 funtów. Pojawiały się spory wewnątrz protestujących Braci – gdy skrajni islamiści dołączyli do demonstrujących, odbierano im możliwość głosu na mównicy, by nie wzbudzać podejrzeń zagranicznych mediów co do ideologii i planów Bractwa. Kobiety noszące chustę rzekomo dostają za to miesięczne kieszonkowe, a gdy Bractwo było u władzy planowało obniżenie wieku małżeńskiego z 18 do 6 lat i cofnięcie zakazu obrzezania dziewczynek. Nawet jeśli te szokujące doniesienia są prawdziwe, to ich rozgłaszanie w tym momencie ma na celu jedno: zdyskredytowanie Bractwa Muzułmańskiego, które nieprędko powróci na egipską scenę polityczną.  

Po drugie, dzisiejszy Egipt wraca do lat 50-tych, czyli początków nasseryzmu. Gen. Sisiego porównuje się zresztą do Gamala Abdel Nasera, który najpierw z Bractwem Muzułmańskim współpracował (jak armia z Mursim), a następnie je zdelegalizował po rzekomej próbie zamachu na niego w 1954 r. Egipcjanie chcą wierzyć, że analogia między czasem obecnym, a latami 50-tymi pójdzie dalej i obejmie także ogólne poczucie poprawy warunków życiowych, które pojawiło się za Nasera. Jednak o ile Naser miał ogromne możliwości by modernizować kraj, o tyle obecny Egipt takich perspektyw nie ma. Nowy, świecki rząd, utworzony po obaleniu prezydenta Muhammada Mursiego (partia Wolność i Sprawiedliwość Bractwa Muzułmańskiego), składa się z fachowców, m.in. profesjonalnych ekonomistów, tj. minister gospodarki Zijad Baha ad-Din. Jednakże process reform będzie społecznie bardzo kosztowny i z dużym prawdopodobieństwem wywoła nowe protesty. 

Już teraz władze egispkie szukają finansowej pomocy – robił to także Mursi. Ostatnio znalazły ją u państw Zatoki Perskiej, które są w stanie pomoć Egiptowi efektywniej niż Unia Europejska i Stany Zjednoczone. Podobnie więc jak w latach 50-tych Egipt skłania się ku nowym sojuszom. Niewykluczone, że biorąc pod uwagę polityczne napięcia z USA, skieruje swoją uwagę nie tylko ku Zatoce, ale też ku Chinom i innym państwom BRICS.