Czy zabójstwo Niemcowa zepchnie rosyjską opozycję do podziemia ? – Komentarz Justyny Prus dla PISM
28.02.2015, 00:00
28.02.2015, 00:00
Śmierć Borysa Niemcowa to nie pierwszy przypadek politycznego zabójstwa w Rosji. Ale jest inna niż wszystkie, które miały miejsce do tej pory – od czasów upadku ZSRR nie było w Rosji tak masowej akceptacji dla walki z przeciwnikami „słusznej, patriotycznej” linii – pisze Justyna Prus, dziennikarka i analityczka specjalizująca się w tematyce rosyjskiej.
Śmierć Borysa Niemcowa to nie pierwszy przypadek politycznego zabójstwa w Rosji. Ale jest inna niż wszystkie, które miały miejsce do tej pory – od czasów upadku ZSRR nie było w Rosji tak masowej akceptacji dla walki z przeciwnikami „słusznej, patriotycznej” linii – pisze Justyna Prus, dziennikarka i analityczka specjalizująca się w tematyce rosyjskiej. 

Trzeba czasu, żeby zrozumieć, jakie reakcje to wydarzenie wywoła w Rosji. Jest jednak duże ryzyko, że zamiast oburzenia brutalnym morderstwem za poglądy, usłyszymy, że „zasłużył”. Władimir Putin enigmatycznie ocenił to zabójstwo jako „prowokację”. Jego stronnicy w mediach i sieciach społecznościowych idą dalej  - to spisek Zachodu, który z Niemcowa zrobił „ofiarę sakralną”, męczennika. Bezwzględny Departament Stanu postanowił poświęcić swojego człowieka, by zaktywizować przeciwników rosyjskiej władzy. Skoro tak, to odpowiedzią powinna być jeszcze większa konsolidacja pod putinowskim sztandarem. 

Rosyjscy socjolodzy analizują trwającą już od niemal roku kampanię tzw. negatywnej mobilizacji. Jej elementem, obok budowania poczucia zagrożenia i roli Władimira Putina jako jedynego przywódcy, który może na nie odpowiedzieć, jest niechęć do Zachodu (chcącego zniszczyć Rosję). „Ameryka [sterująca Unią Europejską i, naturalnie, Ukrainą, red.] jest źródłem zagrożenia, które nas zjednoczyło lub zjednoczy” – piszą w „RBK” Aleksiej Lewinson z Ośrodka Lewady i Lubow Borusiak z Wyższej Szkoły Ekonomiki. „Ale jeszcze większą nienawiść niż Europejczycy z ich sankcjami, a nawet – niż Amerykanie, wywołują ich „protegowani” w naszym kraju, ci, których zawczasu nazwano „piątą kolumną”. (…) Zdrajcy, którzy dostają od Gosdiepu [Departamentu Stanu] pieniądze i „ciasteczka”, wielu wydają się dzisiaj bardziej niebezpieczni, bo niszczą państwo od wewnątrz”. 

18 marca podczas swojej mowy aneksacyjnej dotyczącej Krymu Władimir Putin zadał szyku, przestrzegając przed „piątą kolumną” i „nacjonał-zdrajcami” sterowanymi przez „zachodnich polityków”. Logicznym rozwinięciem tej koncepcji było rozpętanie w mediach nacjonalistyczno-szowinistycznej histerii, która nieprzerwanie trwa do dziś, utwierdzając Rosjan w przekonaniu, że żyją w ciągłym zagrożeniu i przyszedł czas na jednoznaczne opowiedzenie się po jednej ze stron. Trwa wojna, a w czasie wojny nie ma miejsca na półtony. Zabójstwo Borysa Niemcowa jest, niestety, efektem tej polityki. I nie jest jej końcem.

Wbrew niektórym opiniom, śmierć opozycjonisty nie będzie mieć przełomowego znaczenia dla mobilizacji przeciwników Kremla. Może być odwrotnie. Wobec coraz większego zagrożenia, ludzi otwarcie opowiadających się za zmianami będzie mniej. Lider „Antymajdanu”, niejaki „Chirurg” napisał na Twitterze, że „tylko strach przed śmiercią może zapobiec Majdanowi w Rosji”. Mam wrażenie, że ta opinia jest popularna także wśród putinowskich elit. 

Justyna Prus